środa, 20 listopada 2013

53.

Obiecałam duży post, napisałam, usunęłam. Coś mi w nim nie grało.
Urlop w Polsce mija zbyt szybko. Podświadomie zaczynam myśleć o powrocie, na stałe. Znowu mam wszystko to, czego tak bardzo mi brakowało.
Tylko czy chcę zburzyć to, co budowałam przez ostatnie miesiące, ponownie ryzykować i wierzyć, że Polska nie zawiedzie?

Niech czas stanie.

niedziela, 3 listopada 2013

52.

Wykorzystując ostatnie dni we Włoszech przed urlopem wyjechaliśmy za miasto. Jeden dzień z dala od corso Garibaldi*, ludzi obładowanych dziesiątkami firmowych reklamówek, polujących na ostatnie powakacyjne wyprzedaże. To jedyne miejsce gdzie nikt nie narzeka na kryzys. ‘Sul corso’* dobrze jest się pokazać. To coś w rodzaju imprez medialnych, na które przychodzą pseudoartyści by w następnym Super Expresie zobaczyć wzmiankę o swoim nazwisku. Włosi nie lubią siedzieć w domu, o czym świadczy między innymi większa ilość restauracji czy kawiarni niż w przeciętnym dużym mieście. Ale do rzeczy, bo pierwsze zdanie nie zostało napisane bez przyczyny.
Pellaro, małe miasto położone w granicach dwudziestu minut od Reggio Calabria. Ulice przypominające te polskie, czyste powietrze. Obracając się o 360 stopni można zobaczyć wszystko, od morza po góry.  I znowu nie mogłam się oprzeć wdrapaniu na najwyższe piętro budynku tylko po to by siedzieć i patrzeć. Nie wiem też jak taki widok może spowszednieć.
Pomimo słabej jakości, w tym miejscu liczyłabym na małe 'wow'. (Chyba powinnam zainwestować w dobry aparat.)

  Kończę zapowiedzią ostatniego wpisu, który powstanie we Włoszech, skupiającego się na tutejszym jedzeniu, czyli tym, czym w Polsce będę się starała zarazić moją rodzinę. Chciałabym doprowadzić ten pomysł do skutku, ale w dalszym ciągu nie jestem pewna czy dam radę ze względu na wiedzę, czas i problemy z Internetem.

Dziękuję za 3 000 wyświetleń :)


corso Garibaldi*- główna ulica w Reggio Calabria, równoległa do Via Marina przebiegającej wzdłuż morza.