poniedziałek, 23 września 2013

39.

Dwie godziny temu skończył się jeden z tych dni dla których warto tu było przyjechać. Coś w rodzaju podróży w czasie. Wróciłam do wszystkich miejsc z tego i ubiegłego roku... i w sumie cieszę się, że pomimo tego, że ciężko było zrozumieć moją radość, udało się to zorganizować. Po dosyć intensywnym tygodniu pracy, bułkach z kiełbasą i frytkami, po których mój żołądek nieustannie przypominał mi gdzie się znajduje, nareszcie przyszła pora na chwilę odpoczynku. Nawet nie potrzebuję wolnego, jest lepiej. Dziś w pracy byłam barmanem (w zastępstwie za tego prawdziwego). Przez ostatnie dwa miesiące spodobało mi się to na tyle, że brałam pod uwagę kurs. Niestety, wizja wydania miesięcznej wypłaty na kilkutygodniowe szkolenie szybko sprowadziła mnie na ziemię. 
Bova, Melito, tak bardzo dziękuję!
Za powrót do smaku kanapki z krewetkami, salsą i crudo, lody kinder bueno i  mocne ristretto. 


A tyle zostało z mojego miejsca pracy... 








Czasem fajnie jest dostać różę, ewentualnie cztery.



Dodawanie zdjęć pożera mój kończący się limit, koniec.
Sałatka, wino, buonanotte! 


czwartek, 19 września 2013

38.


Czasem trzeba mnie opieprzyć żebym wzięła się do roboty. Nie, nie czasem, zazwyczaj.
Dziś opowiadam zdjęciami.

Bova Marina.
















Regggio Calabria















I znowu czuję się jak na początku, tylko tym razem rozumiem więcej. Powoli odnajduję się w Reggio. I nie chodzi mi tu o to, że potrafię sama wrócić do domu nawet o 3 w nocy. (Choć nie powiem, za pierwszym razem byłam z siebie dumna). Pojawiła się nowa propozycja pracy, dziś mam poznać szczegóły. Ma być spokojniejsza, ale czasami mam wrażenie, że ten spokój powoli zaczyna mi przeszkadzać.
 Ostatni tydzień na chwilę pozwolił mi zapomnieć o tym, że jestem tu sama, co znacznie poprawiło moje samopoczucie.
Codziennie w drodze do pracy pokonuję  Via Marina, ulicę przy samym morzu wyłożoną mnóstwem sklepów, do których nie powinnam wchodzić.
Po przemeblowaniu w pokoju czuję się lepiej. Nie jest tak jak chciałabym by było, ale chyba znalazłam miejsce dla siebie. Wydaje mi się, że tak ma być. Gdy już przywyknę do tego miejsca, odnajdę się w tym zdecydowanie za dużym mieście, okaże się, że będę musiała to wszystko zostawić i zaczynać od nowa, tylko dlatego, że mam dziwne wrażenie, że nowa praca będzie lepsza... I będzie bliżej Bovy (którą przez ostatnie dni zwykłam idealizować).
Prawdopodobnie do Polski wrócę dopiero na święta. To tylko słowa, których w dalszym ciągu nie zrozumiałam. NA ŚWIĘTA. Mnożę czas, który tu spędziłam przez dwa. Chyba sama nie rozumiem swojej decyzji. Nie, ciągle nie jestem pewna, ale chcę się oswoić z tą myślą, żeby później było łatwiej...


czwartek, 12 września 2013

37.

Jeszcze nigdy nie czułam się tak obco we własnym mieszkaniu.
Całe dnie spędzam sama. Muszę przyznać, że nie jestem dobrym towarzystwem.
To już chyba coś w rodzaju depresji.
Chciałam zacząć odliczać dni do wyjazdu, ale gdy zobaczyłam ile jeszcze przede mną, zamknęłam kalendarz. Czas dłuży mi się niesamowicie. Chciałabym wrócić do Polski, albo co najmniej do Bovy, która przez ostatnie miesiące musiała zastępować mi wszystko. I chyba dobrze jej się udawało wmawiać mi, że jestem szczęśliwa.
Najgorsze jest to, że w sumie sama nie wiem skąd mi się to bierze. Przecież praca nie jest taka ciężka, coraz lepiej dogaduję się z ludźmi...
Chyba dobija mnie już brak Polski, rodziny.
Wczoraj na jakiś czas udało mi się zapomnieć o tym wszystkim, za co z całego serca dziękuję kilu osobom.
Teraz muszę tęsknić podwójnie.

Wróciła współlokatorka... Oszczędzaj prąd, za dużo pierzesz, nie wylewaj kawy... Szlag mnie trafia.

wtorek, 10 września 2013

36.

Powoli przestaję wytrzymywać odległość dzielącą mnie od Polski. Siła, którą ulokowałam w przetrwanie tych prawie trzech miesięcy zupełnie się wyczerpała. Nowe mieszkanie w niczym nie przypomina starego. Jest mniej więcej o połowę mniejsze. Owszem, mam swój pokój, ale to już nie jest ta przestrzeń do której się przyzwyczaiłam. Jeszcze trudniejsze jest to, że dzielę mieszkanie z rozrywkową pięćdziesięciolatką pracującą w kuchni. Codziennie, mniej więcej trzy razy muszę wysłuchać historii jej życia. O jej byłym mężu, o luksusie w jakim żyła. W łazience nie mam miejsca na szczoteczkę do zębów, ponieważ okolice lustra wyłożone są stertą kremów na dzień, na noc, na zmarszczki, na zatrzymanie starzenia... Chyba powinnam zacząć używać tego ostatniego, bo w ciągu tych paru dni czuję się jakbym miała kryzys wieku średniego.
Jest ciężko. Tęsknię za Polską, za przyjaciółmi, rodziną. Do tego wszystkiego dołączył utrudniony kontakt ze znajomymi stąd, z Bovy.
Powoli czuję, że chcę wracać.

sobota, 7 września 2013

35.

O jakże wysokim poziomie inteligencji świadczy fakt, że po miesiącu korzystania z telefonu zorientowałam się, że mogę korzystać z niego również jako z routera.
Nowa praca, nowe mieszkanie, duże miasto. Chyba za bardzo przywykłam do mojej Bovy. Cały jej urok tkwił w tym, że nie było tam nic. Polubiłam ten cały klimat. To, że wychodząc na ulicę zawsze spotykałam kogoś znajomego. Teraz czuję się jeszcze bardziej zagubiona niż na początku. Myślałam, że będzie łatwiej. Tak, udało mi się w jakimś stopniu pokonać barierę językową, przyzwyczaiłam się do włoskiego jedzenia, klimatu...
Może to tylko zmęczenie.
Dostałam propozycję stałej pracy za dobre pieniądze.
Tylko pieniądze to nie wszystko. Nie biorę tego pod uwagę. Chcę wrócić.