środa, 19 czerwca 2013

7.

20:32
Polka, która od jutra będzie moją współlokatorką okazała się rodowitą włoszką. Ot drobne niedopatrzenie. Uświadomiłam sobie, że przez 3/4 miesiące, dopóki nie opanuję języka, nie będę mogła z nikim swobodnie porozmawiać. Trochę zabolało. Bo ile można sobie wmawiać, że pisanie zastąpi rozmowę. Od zawsze wśród ludzi, od teraz zupełnie sama. Tak, zawiało pesymizmem. Ale u mnie to chwilowe, jak wszystko. Za dwa tygodnie mi przejdzie, bo przecież nic w moim życiu nie trwało dłużej.
Wchodząc do domu uderzył mnie opór gorącego powietrza. Wszystko przez to, że pomimo tego, że mieszkam na 3 piętrze, po wydarzeniach z zeszłego roku (włamanie, kradzież) szczelnie zamykam wszystkie okna wychodząc z domu. To chyba jakaś trauma. Dobrze, że od jutra ktoś będzie. Mieszkanie z włoszką powinno dobrze wpłynąć na mój język, ale wiem, że początek może być ciężki. Czekam na konfrontację z Simoną (Boże, co za imię!). Mam nadzieję, że nie okaże się jedną z tych tandetnych dziewczyn, które mijam na ulicy.

Jutro wolne. Tak, znowu. W tym roku chyba nie trafiłam na ludzi pragnących zarazić wszystkich swoim pracoholizmem. „Odpocznij, idź nad morze. I tak nie miałabyś tu jutro co robić”.
Dzień kończy się zaskakująco dobrze. Wracając z pracy, stwierdziłam, że pozwiedzam miasto i pójdę inną drogą. Po jakimś czasie zorientowałam się, że idę w przeciwnym kierunku. A już miałam zamiar pochwalić moją orientację i wewnętrznego pilota, który do tej pory nie dopuszczał do takich sytuacji.

Tak, w razie jakby ktoś zapomniał jak wyglądam. (grzywko, weź odrośnij!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz