wtorek, 18 czerwca 2013

5.

Mrożona kawa na balkonie, palmy zamiast lasu przed blokiem.
Nie mogę się doczekać czasu, kiedy nie będę musiała być tu zupełnie sama. Na obiad wymyśliłam spaghetti (tak, trzeba być bardzo kreatywnym żeby wpaść na to we Włoszech). Niestety, moja podświadomość nie pogodziła się jeszcze z tym, że nie jest w Polsce i że teraz zamiast dla pięciu osób, gotuje dla jednej. Obiad, kolację i jutrzejsze śniadanie mam już z głowy.
Zdecydowanie nie lubię jeść sama.
Panno Kossak! Kupiłam dziś nasze croasanty w dużym opakowaniu, najbardziej ekonomiczny zakup zaraz obok cukinii i przecenionego melona z tamtego roku. (w drodze wyjaśnienia, melona kupiłyśmy i zjadłyśmy w ubiegłym roku, nie jem zepsutych owoców). I jeszcze jedno, w którymkolwiek zakątku tego kraju byś nie była, pamiętaj, nic nigdy nie przebije smaku lodów z Cristala w Melito. Bova zupełnie poległa w tej kwestii. Allora, trzymam za Ciebie kciuki, okolice masz piękną, będzie dobrze! (Właśnie uświadomiłam sobie, że będę miała do Ciebie darmowe rozmowy!)

Moje miejsce pracy przypomina to z ubiegłego roku. Plaża, przezroczyście czysta woda. Podobno to najpiękniejszy odcinek morza w tej części Włoch, ale wydaje mi się, że ta opinia jest mocno podszyta lokalnym patriotyzmem.
Boję się porównań z ubiegłym rokiem. Pamiętam swoją reakcję na San Lorenzo, na ludzi. Za wcześnie zaufałam i uwierzyłam w to, że będzie dobrze. Tu znowu wszystko wydaje się zbyt idealne.


Powrócił dylemat związany z wyborem kierunku studiów. Wracać i ryzykować, że znowu rzeczywistość nie będzie miała nic wspólnego z reklamą zamieszczoną w ulotce? Znaleźć swoje miejsce w grupie, przyzwyczaić się do niedobrego jedzenia w bufecie, cieszyć się z każdego zjazdu, a potem tak po prostu to rzucić? Za dużo mnie to kosztowało w tym roku.
Na podjęcie decyzji mam jeszcze trochę czasu. Jutro pierwszy dzień pracy i niech to będzie mój tymczasowy priorytet. Praca.
 ______________________________________________________________________

To chyba już choroba XXI wieku, że nie możemy żyć bez Internetu. Prawda jest taka, że nawet gdyby kosztował dwa razy tyle ile zapłaciłam, może podawałabym pieniądze sprzedawcy z objawami przypominającymi chorobę Parkinsona, ale kupiłabym go. 


Brawo dla starej nokii, odróżniła morze od nieba! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz